mama-na-zadanie agnieszka-klimowicz blog fotograf

Mama na żądanie

Czwartkowe wieczory zazwyczaj nie fundują wybitnych macierzyńskich maratonów. Tym razem jest jednak inaczej.

MAMA NA ŻĄDANIE

Czwartkowe wieczory zazwyczaj nie fundują wybitnych macierzyńskich maratonów. Tym razem jest jednak inaczej.

Godzina 20ta a ja dopiero położyłam młodszego bąbla spać. Protestował od 19ej sugerując, że ma już swoje zdanie i nie zamierza respektować moich wytycznych. Jak na roczną latorośl całkiem sprawnie posługuje się głosem, nie wiadomo skąd zna już na tym etapie życia pełną gamę dźwięków i dokładnie wie, jak użyć konkretnego tonu by osiągnąć cel. Pomyśleć, że niejeden manager musi się w tych negocjacjach szkolić a taki berbeć robi najlepsze interesy świata - zyskuje wszystko dla siebie! A do tego jest niesamowicie kreatywny! 😉
Jeden małoletni otulony kołdrą nuci pod nosem chrapliwe historie, czas więc na drugiego niezbyt sporego człowieka - spać! Tutaj idzie łatwo, szkarlatyna wypompowuje z niego wszelkie siły przed wieczorem, więc po skromnej kolacji i szybkiej kąpieli, krótka bajka do czytania i lulu.
Zasypia w kwadrans zaledwie, ale i tak zdarza mi się zasnąć przed nim 🙂
Jest godzina 21. Piwko odpowiednio schłodzone, może uda się z mężem parę słów zamienić, jakaś rozmowa na odrobinę odmiennym poziomie niż dialog z trzylatkiem albo gaworzenie z wyjątkowo rozmownym maluchem. Jednakże katar i kaszel obojgu spać nie daje, a co za tym idzie, ja też nie odpocznę.. Cóż, taki mój los w obecnym czasie.
Nie, żebym była zaskoczona czy też zrozpaczona, ale nie ukrywam, że choćby godzina ciszy byłaby zbawienna..
Ponownie.. cóż.. takie mam przyziemne marzenia 😉
Pobudki średnio po 6 razy na noc.. Jeden kaszle, jakby miał wypluć te powiększone migdałki.. Drugi jednym kichnięciem opróżnia obie dziurki w nosku - co przydatne jest niebywale biorąc pod uwagę fakt, że nie możliwości użycia przy tym dziecku jakiejkolwiek higienicznej pomocy typu frida.. Chyba żeby związać maluchowi ręce i przytrzymać głowę - katorga dla dziecka i rodzica jednocześnie...
Dzień zaczyna się od 5ej...
Malutki wstaje równo z tatą okrzykując jego wyjście do pracy - nawet pies nie szczeka wtedy a ten mały ma tak wiele do powiedzenia, zadziwiające.
Nie minie nawet 10 minut, jak drugi budzi się z niezadowoloną miną - czemu mama już jest z Adasiem? Złość mija po chwili i zaczyna się marudzenie.. Nie dziwne, że nie wiedzą czego chcą, skoro się nie wyspali..zachodzę w głowę dlaczego więc tak uparcie wstają z łóżek bladym świtem.. Ale przecież nie jestem w stanie zmusić ich do spania - opór tych małych dyrygentów stanowi z pewnością wyższy procent niż moja determinacja, pomimo starań...
Dzień mija na ciągłych pytaniach o cel mojej podróży, gdy wybieram się zapalić papierosa..czy skorzystać z takiego przywileju, jak toaleta. Jednak zaraz po zadaniu pytania słyszę "mama, nie mozes iść, musis zostać ze mną"... Wzdycham tylko, po czym mam towarzysza podczas każdej czynności wykonywanej w domu.
W porze drzemki nagle dziecięce zmęczenie znika, niczym ból mięśni po Metafenie.
Bunt trzylatka znienacka skupia się na młodszym bracie.. Każda zabawka, która małemu wpadnie w ręce natychmiast zostaje brutalnie odebrana, obawiam się widząc jak roczniak trzyma w zębach plastikowy klocek, za który z biegu łapie starszy brat i wyrywa bez namysłu...szybka reakcja chodziaczka - bije starszyznę i usiłuje ugryźć jego nogawkę..mój Boże! A jak chwyci w zęby a ten pociągnie nogą?! Przecież powyrywa mu mleczaki! W jednej chwili odwet starszego, bo zorientował się właśnie, jaki cel przyświecał bąblowi - odpycha małego a ten omal nie pada na panele tyłem głowy... Uff, zdążyłam.. Zdumiewające, jak człowiek potrafi nauczyć się refleksu i wypracować w sobie tą czujność... jak wiele można nauczyć się przewidywać dla ich i własnego dobra...
Dosyć tych zabaw! Dzieci spać!
Jakimś cudem udało się namówić starszaka na odpoczynek. Pochrapuje sobie dość doniośle leżąc na boczku z nieustannie wciśniętym w usta kciukiem - zgryz ma już od tego krzywy, zupełnie jakby zęby zrobiły sobie miejsce na paluszek.. Nie mam jednak w sobie takiej mocy, by go tego oduczyć.. Może jeszcze jej nie znalazłam 😉
Czas na rzeczywistość - to nie koniec przeprawy - teraz trzeba pogadać z drugim, że fajnie by było jakby spali w tym samym czasie... Zdecydowanie zwiększa to moją przestrzeń i uwielbiam tą godzinkę, kiedy ujmując dość kolokwialnie, oboje mam "z głowy" 😉
Śpią..
Znikam więc do swoich spraw..
Wrócę na żądanie 😉

Komentarze